Autor: Agnieszka Zakrzewska
Kategoria/cykl: Literatura obyczajowa/romans /Cykl:Do jutra w Amsterdamie(tom2)
Stron: 400
Wydawca: Edipresse
Rok wydania: 2018-11-14
Ocena:
Kategoria/cykl: Literatura obyczajowa/romans /Cykl:Do jutra w Amsterdamie(tom2)
Stron: 400
Wydawca: Edipresse
Rok wydania: 2018-11-14
Ocena:
Cokolwiek by nie powiedzieć o autorce „Pocztówek z Amsterdamu”, Agnieszce Zakrzewskiej, to zdecydowanie posługuje się doskonałym językiem, buduje ciekawe postaci, bohaterowie jej powieści są żywi, w sensie mają przyzwyczajenia, przywary, powiedzonka, są konkretni, a nie papierowi jak u niektórych autorów.
I właśnie język powieści, jako pierwszy element, przykuł moją uwagę. Niejednokrotnie poetycki, melodyjny, innym razem ostry i konkretny, a za chwilę łagodny niczym rozlewająca się woda gładkiego jeziora i opisem otula czytelnika, głaszcze i wywołuje drżenie serca.
To nie pierwsza książka autorki, którą przeczytałam i z wielką radością polecam innym czytelnikom. Skradła moje czytelnicze serce i zamierzam sięgać po jej powieści częściej. Zatem nie jest to ostatnia powieść, którą przeczytałam!
Agnieszka Zakrzewska buduje ciekawe historie, których chce się słuchać. Czytelnik chce się w nich zanurzyć, aby doświadczać splotów wydarzeń, całej gamy czułości, a także smakować nietuzinkowej emocjonalności. Zwykła codzienność staje się zadziwiająca, niesamowita i szczególna. Tego w powieściach szuka czytelnik!
W „Pocztówkach z Amsterdamu” autorka przekazuje prostą, ale jakże piękną prawdę życiową: najważniejsza jest miłość, rozmowa z drugim człowiekiem, a nawet wspólne milczenie. Niejednokrotnie nie jesteśmy gotowi na dobrą i prostą relację, którą kieruje miłość.
Tak też jest z bohaterką, Agnieszką. Kiedy to odnajduje swą wymarzoną połówkę, w pewnym momencie nie jest w stanie widzieć tego, co kryje się w szarościach. Bo życie nie jest tylko czarne albo białe. Powinniśmy nauczyć się dostrzegać to, co pomiędzy, oraz kierować się czystą miłością. Ufać jej sile.
Agnieszka Zakrzewska, jak jedna z jej bohaterek posiada „zdolności wnikliwej obserwacji, logicznego wyciągania wniosków i wręcz nieprawdopodobną dziennikarską intuicję”.
W powieści jest wiele fragmentów, które zauroczyły mnie swą siłą prostoty, a jednocześnie poetyckości:
„Czułam spokój. Ukojenie. Leniwie obezwładniającą siłę pierwotnego instynktu, który przynosił upragnione poczucie bezpieczeństwa. Wokół mnie rozbrzmiewały beztroskie odgłosy świata. Radosny śmiech pięknej dziewczyny, pisk bawiącego się plażową piłką dziecka, uporczywa nawoływania krążącej nad moją głową srebrzystej mewy. Niespodziewanie moją sylwetkę otulił padający z tyłu cień, a oczy przysłoniły silne męskie dłonie. Pokrywała je cienka warstwa piasku, który zmysłowo drażnił skórę. Ciepły oddech przylgnął miękko do moich włosów…”
O problemach, które dotykają każdego z nas autorka pisze tak:
„Problemy miały to do siebie, że traktowały nasze życie jak sklep. Lubiły, gdy było w nim ich pełno, i nie pytając nas o zdanie, panoszyły się na półkach. Świeża dostawa zmartwień gwarantowała ciągły ruch w interesie. Inaczej nasze życie byłoby jedną wielką nudą i marazmem.”
Po przeczytaniu takiego opisu czytelnik czuje się dobrze. Nie jest wyobcowany ze swoimi problemami. Rozumie, że tak być powinno, oraz że znajdzie rozwiązanie dla własnych niedogodności życiowych. Przecież obdarowuje ono nas różnymi prezentami. A każdy z nich, uczy nas czego innego.
Podążając za autorką: powinniśmy „ tak po prostu cieszyć się życiem w jego najprostszej i najpiękniejszej formie. Lubiłam stoicki spokój Eugeniusza, potrafiłam się przy nim wyciszyć, dostrzec drobiazgi, które często umykały w pośpiechu codzienności. To Eugeniusz nauczył mnie zauważać dziesiątki odcieni nieba i wody. Umiał jak nikt inny rozmasować zastałą duszę i pobudzić uśpioną wrażliwość.”
Inny opis przywołał osobiste wspomnienia:
„Obudził mnie najpiękniejszy na świecie kuszący aromat świeżego drożdżowego ciasta. Ciągnął się leniwie niewidzialna smugą po całym domu i budził najczulsze wspomnienia z dzieciństwa.”
Zaś po takim opisie czytelnik „widzi” miejsce zdarzenia:
„„W uśpione ciszą powietrze wdarł się natarczywy dzwonek telefonu”, „ciężkie antyczne meble stojące w rogu sali, zagrały światłem na grubych, mięsistych tapetach zdobiących ściany i zamigotały blaskiem tysiąca kryształków imponującego żyrandola podwieszonego u sufitu.”
Agnieszka Zakrzewska ma talent zabierania czytelnika w opisywane miejsca:
„Mapa zaprowadziła mnie do ukrytego wśród szuwarów i zarośli cumującego przy brzegu promu. Wokół nie było żywej duszy. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do jeziora mieniącego się głęboko nasyconym kobaltem. Otoczyła mnie cisza przerywana śpiewem pochowanych w koronach drzew ptaków.”
Wyobrazisz sobie czytelniku takie spokojne miejsce i od razu czujesz się zrelaksowany, czyż nie?
Poniższy fragment jakbym czytała o mojej rodzinie!:
„W drodze rozmyślałam o kobietach z naszego klanu. Miały w genach siłę i optymizm, otwartość na świat i na ludzi, nieprawdopodobna wolę przetrwania i niezachwianą wiarę, że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji, istnieje jakieś wyjście.”
Poszanowanie tradycji, celebrowanie wspólnego czasu w gronie bliskich osób, to sprawy oczywiste, a jednak często o nich zapominamy. Nie doceniamy faktu, że mamy wokół siebie ludzi, którzy bez względu na wszystko zawsze będą obok. Wsparcie, jakiego doświadczamy od bliskich jest nieocenioną strukturą budującą nasz kręgosłup nie tylko moralny.
Autorka, w prosty sposób podpowiada czytelnikowi:
„Potrzebujemy czasem odpocząć od hałasu, posmakować ciszy i odnaleźć równowagę.” – Jakże mocno się z nią zgadzam!
Dobra metafora nie jest obca autorce. Głęboką, a jednocześnie prostą myślą trafia w punkt, w sedno.
Niezwykłe spostrzeżenie autorka przekazuje także na temat książek:
„Wszystkie książki po przeczytaniu zwiększają swoją objętość. Między kartkami już na zawsze zostają przemyślenia, refleksje i emocje czytelników. Ich energią niczym zasuszone kwiaty chowa się pośród stronic i wzbogaca każdą kolejną osobę, która zagłębi się w treść lektury.”
W istocie tak właśnie jest!
Zatem zaczytujcie się w książkach Agnieszki Zakrzewskiej!
Serdecznie polecam - ANNA PARTYKA-JUDGE
I właśnie język powieści, jako pierwszy element, przykuł moją uwagę. Niejednokrotnie poetycki, melodyjny, innym razem ostry i konkretny, a za chwilę łagodny niczym rozlewająca się woda gładkiego jeziora i opisem otula czytelnika, głaszcze i wywołuje drżenie serca.
To nie pierwsza książka autorki, którą przeczytałam i z wielką radością polecam innym czytelnikom. Skradła moje czytelnicze serce i zamierzam sięgać po jej powieści częściej. Zatem nie jest to ostatnia powieść, którą przeczytałam!
Agnieszka Zakrzewska buduje ciekawe historie, których chce się słuchać. Czytelnik chce się w nich zanurzyć, aby doświadczać splotów wydarzeń, całej gamy czułości, a także smakować nietuzinkowej emocjonalności. Zwykła codzienność staje się zadziwiająca, niesamowita i szczególna. Tego w powieściach szuka czytelnik!
W „Pocztówkach z Amsterdamu” autorka przekazuje prostą, ale jakże piękną prawdę życiową: najważniejsza jest miłość, rozmowa z drugim człowiekiem, a nawet wspólne milczenie. Niejednokrotnie nie jesteśmy gotowi na dobrą i prostą relację, którą kieruje miłość.
Tak też jest z bohaterką, Agnieszką. Kiedy to odnajduje swą wymarzoną połówkę, w pewnym momencie nie jest w stanie widzieć tego, co kryje się w szarościach. Bo życie nie jest tylko czarne albo białe. Powinniśmy nauczyć się dostrzegać to, co pomiędzy, oraz kierować się czystą miłością. Ufać jej sile.
Agnieszka Zakrzewska, jak jedna z jej bohaterek posiada „zdolności wnikliwej obserwacji, logicznego wyciągania wniosków i wręcz nieprawdopodobną dziennikarską intuicję”.
W powieści jest wiele fragmentów, które zauroczyły mnie swą siłą prostoty, a jednocześnie poetyckości:
„Czułam spokój. Ukojenie. Leniwie obezwładniającą siłę pierwotnego instynktu, który przynosił upragnione poczucie bezpieczeństwa. Wokół mnie rozbrzmiewały beztroskie odgłosy świata. Radosny śmiech pięknej dziewczyny, pisk bawiącego się plażową piłką dziecka, uporczywa nawoływania krążącej nad moją głową srebrzystej mewy. Niespodziewanie moją sylwetkę otulił padający z tyłu cień, a oczy przysłoniły silne męskie dłonie. Pokrywała je cienka warstwa piasku, który zmysłowo drażnił skórę. Ciepły oddech przylgnął miękko do moich włosów…”
O problemach, które dotykają każdego z nas autorka pisze tak:
„Problemy miały to do siebie, że traktowały nasze życie jak sklep. Lubiły, gdy było w nim ich pełno, i nie pytając nas o zdanie, panoszyły się na półkach. Świeża dostawa zmartwień gwarantowała ciągły ruch w interesie. Inaczej nasze życie byłoby jedną wielką nudą i marazmem.”
Po przeczytaniu takiego opisu czytelnik czuje się dobrze. Nie jest wyobcowany ze swoimi problemami. Rozumie, że tak być powinno, oraz że znajdzie rozwiązanie dla własnych niedogodności życiowych. Przecież obdarowuje ono nas różnymi prezentami. A każdy z nich, uczy nas czego innego.
Podążając za autorką: powinniśmy „ tak po prostu cieszyć się życiem w jego najprostszej i najpiękniejszej formie. Lubiłam stoicki spokój Eugeniusza, potrafiłam się przy nim wyciszyć, dostrzec drobiazgi, które często umykały w pośpiechu codzienności. To Eugeniusz nauczył mnie zauważać dziesiątki odcieni nieba i wody. Umiał jak nikt inny rozmasować zastałą duszę i pobudzić uśpioną wrażliwość.”
Inny opis przywołał osobiste wspomnienia:
„Obudził mnie najpiękniejszy na świecie kuszący aromat świeżego drożdżowego ciasta. Ciągnął się leniwie niewidzialna smugą po całym domu i budził najczulsze wspomnienia z dzieciństwa.”
Zaś po takim opisie czytelnik „widzi” miejsce zdarzenia:
„„W uśpione ciszą powietrze wdarł się natarczywy dzwonek telefonu”, „ciężkie antyczne meble stojące w rogu sali, zagrały światłem na grubych, mięsistych tapetach zdobiących ściany i zamigotały blaskiem tysiąca kryształków imponującego żyrandola podwieszonego u sufitu.”
Agnieszka Zakrzewska ma talent zabierania czytelnika w opisywane miejsca:
„Mapa zaprowadziła mnie do ukrytego wśród szuwarów i zarośli cumującego przy brzegu promu. Wokół nie było żywej duszy. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do jeziora mieniącego się głęboko nasyconym kobaltem. Otoczyła mnie cisza przerywana śpiewem pochowanych w koronach drzew ptaków.”
Wyobrazisz sobie czytelniku takie spokojne miejsce i od razu czujesz się zrelaksowany, czyż nie?
Poniższy fragment jakbym czytała o mojej rodzinie!:
„W drodze rozmyślałam o kobietach z naszego klanu. Miały w genach siłę i optymizm, otwartość na świat i na ludzi, nieprawdopodobna wolę przetrwania i niezachwianą wiarę, że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji, istnieje jakieś wyjście.”
Poszanowanie tradycji, celebrowanie wspólnego czasu w gronie bliskich osób, to sprawy oczywiste, a jednak często o nich zapominamy. Nie doceniamy faktu, że mamy wokół siebie ludzi, którzy bez względu na wszystko zawsze będą obok. Wsparcie, jakiego doświadczamy od bliskich jest nieocenioną strukturą budującą nasz kręgosłup nie tylko moralny.
Autorka, w prosty sposób podpowiada czytelnikowi:
„Potrzebujemy czasem odpocząć od hałasu, posmakować ciszy i odnaleźć równowagę.” – Jakże mocno się z nią zgadzam!
Dobra metafora nie jest obca autorce. Głęboką, a jednocześnie prostą myślą trafia w punkt, w sedno.
Niezwykłe spostrzeżenie autorka przekazuje także na temat książek:
„Wszystkie książki po przeczytaniu zwiększają swoją objętość. Między kartkami już na zawsze zostają przemyślenia, refleksje i emocje czytelników. Ich energią niczym zasuszone kwiaty chowa się pośród stronic i wzbogaca każdą kolejną osobę, która zagłębi się w treść lektury.”
W istocie tak właśnie jest!
Zatem zaczytujcie się w książkach Agnieszki Zakrzewskiej!
Serdecznie polecam - ANNA PARTYKA-JUDGE
Wywiad/Artykuł: